lipiec25
W doborze odpowiedniego koloru dopomógł Mąż, bo żonka się uparła na dziwaczne fioletowe róże. I tak uważam, że są piękne, a co!
Poszewka kursowa – poziom 2 :]
Pasuje na zwykłego jasia 40x40cm i powędruje najprawdopodobniej do babci – niech i ona się nacieszy czymś ładnym
lipiec12
Jak w tytule Postanowiłam więc, że zrobię to, co i inni i przynajmniej dołożę od siebie, co o tym myślę. Tak powstał mój pierwszy demotywator! Jestem z siebie dumna
W blokach obok nie mają dużo lepiej…
lipiec12
A tak, biorę udział w kursie szycia „Letnia Akademia Szycia”, który jest zarazem także konkursem. W pierwszym etapie trzeba było uszyć kolorową torbę na zakupy. Jest prosta, gdyż trzymałam się ściśle wskazówek, następnym razem się jednak poprawię
lipiec9
Mama moja dała mi bluzkę, bo już była na nią zbyt mała. Ja jednak, zapalona ostatnio szałem szyciowym, postanowiłam coś wykombinować
W efekcie rozcięłam bluzkę w środku – z przodu i z tyłu i wstawiłam dwa jednakowe prostokąty (z dużym zapasem). Z przodu nadmiar materiału przy dekolcie zmarszczyłam (ręcznie, stąd nie wyszło to tak idealnie, jakbym chciała), a z tyłu zrobiłam dwie zakładki do środka. Efekt? Myślę, że nie najgorszy…
lipiec9
Chce się człowiek odgrubić, to się stara takie coś smaczne zrobić, aby za bardzo oponek nie wybrzuszało… U mnie motywację zapalił ktoś, kto przetestował masę daktylową (niski indeks glikemiczny). Moja masa posłużyła do przełożenia andruta. A potrzeba do tego:
1 szkl. mleka (użyłam koziego)
2 garści wypestkowanych daktyli, pokrojonych
5 łyżeczek kakao
0,5 kostki masła (temp. pokojowa)
andrut
Daktyle rozgotowujemy w mleku (w wodzie też się da, próbowałam!), mieszając co chwilkę, by nie przywarły. Jak się zrobi z nich gęsta masa (po ok. 20 min), dodałam kakao, odstawiłam do wystygnięcia. W wysokiej misce zmiksowałam masło i dodawałam po łyżce masę daktylową. Przełożyłam andruta, dając ok 1 kopiastej łyżki na każdy płat. Przyłożyć trzeba czymś w miarę ciężkim na całej długości, by masa dobrze przyległa do andruta, następnie pokroić.
lipiec9
Uwielbiam jagody i bardzo żałuję, że nie mogę jechać do lasu i sama ich sobie nazbierać 🙁 Na szczęście mogę je kupić na pobliskim placu.
Z dzieciństwa mam w pamięci obraz całej rodzinki w rozświetlonym słońcem lesie, z pupami w górze i z paszczami wysmarowanymi właśnie pożartymi borówkami. Zazwyczaj z takich zbiorów niewiele przywoziliśmy do domu i co dziwne, nie cierpię bynajmniej na wrzody z powodu zjadania owych owoców wprost z krzaka (patrz: helicobacter pylori).
Zatem widząc owe rozkoszne owoce, nie mogłam przejść koło nich nie kupując choć garstki… I powstały pierożki 😛 Pyszne były i szybciutko zniknęły.
Nie posiadam dokładnego przepisu na dobre ciasto pierogowe – odnośnie ilości mąki/wody etc. Zawsze jednak do ciasta daję wrzącą wodę (ciasto wtedy nie zrobi się twarde), jedno jajko i łyżkę oleju, a do tych przeznaczonych do owoców, często dodaję kawałek ugniecionego białego sera. Jeżeli ktoś zamierza robić pierożki z borówkami – koniecznie trzeba do umytych i osączonych jagód dodać jakiegoś cukru (ja dałam fruktozy), w przeciwnym razie wyjdą gorzkie pierogi – wiem, bo mi kiedyś wyszły… A jeszcze pyszniejsze są polane posłodzoną śmietaną (jogurtem). Oto one:
czerwiec14
Ponieważ dziś piątek a zatem nie należy się obżerać, na śniadanko zaserwowałam leciutką sałatkę… Smak ma delikatny (można mocniej przyprawić), gdyż nie dodawałam soli – jest obecna w oliwkach i oscypku w wystarczającej ilości. Do jej sporządzenia użyłam:
1 sałaty karbowanej
większe pół pęczka rzodkiewek
2 łyżeczki oliwek z pastą paprykową
1 mały oscypek wędzony (może być też biały)
przyprawa podlaska do sałatek (dość ostra)
oliwa z oliwek
Oliwki kroję na pół, oscypka na drobną kostkę, rzodkiewki na półplasterki, sałatę myję, osączam i rwę. Wszystko mieszam w garnku. W filiżance mieszam oliwę z przyprawą – obie wg. uznania i polewam sałatkę. Pozostawiam na chwilę do „przegryzienia”. Smakuje idealnie z świeżym chrupiącym chlebem!
czerwiec14
Wczoraj zaobserwowane wprost z balkonu. Zdjęć użyczył mężuś, bo mój aparat niestety wymiękł…
czerwiec12
Dziś śniadanko na słodko! Nieprzyzwyczajonym niestety nie polecam, bo troszkę „muli”… Wykorzystałam ciasto francuskie Hengleina (uważam je za najlepsze). W kąpieli wodnej rozpuściłam tabliczkę czekolady (tym razem mlecznej, zazwyczaj gorzkiej) + ok. 1/3 kostki masła + 2 łyżeczki kakao bez dodatków. Gdy masa zastygła, nałożyłam po łyżeczce na każdy trójkącik
i zwinęłam rogaliki. Niestety trzeba dobrze docisnąć brzegi, by nie skończyło się jak u mnie – wylewem wnętrza na blachę…
Z części ciasta zrobiłam moje ulubione ślimaczki – na płat ciasta nasypałam szczodrze rodzynek i żurawiny, zwinęłam w rulon, a następnie pocięłam na mniejsze kawałeczki. Wszystko dajemy na papier do pieczenia, smarujemy mlekiem lub białkiem jajka i wkładamy na 10-15 min do nagrzanego piekarnika nastawionego na ~ 180 ̊̊C. Smacznego!
czerwiec6
Zostałam poproszona o zrobienie czegoś szydełkowego na piknik, na którym będą zbierane fundusze na leki dla pewnej małej i chorej dziewczynki. Powstał więc najbardziej rozchwytywany towar, czyli misiu – kolejny Rudi Mam nadzieję, że ktoś go przygarnie i tym sposobem będę mogła mieć swój współudział w pomocy… Szkoda tylko, że miałam zbyt mało czasu, by zrobić ich więcej Jednak wszystko przede mną, gdyż myślę, że na jednym dziele charytatywnym na pewno się nie skończy…
W tle materiał, na jakiego punkcie oszalałam… I nie mogę dojść do ładu ze sobą, co też z niego sobie uszyć…