Muffak

Nic nie przyniesie ci zadowolenia, jeśli nie postarasz się o nie sam. /R.Emerson/

Wędzarnicze zacięcie cz. 3

styczeń25

Udało się! Wędlinki uwędzone, teraz będą pałaszowane  essen

W czasie wędzenia wyglądały tak…

wędzenie 3

wędzenie 4

A po wędzeniu tak aww Prawda, że piękne?!
wędzonka 1

wędzonka 2

Filozofia Savoir Vivre

styczeń25

W ostatnich dniach miałam przyjemność przeczytać interesującą książkę dra. S. Krajskiego pt.”Savoir Vivre jako sztuka życia – Filozofia Savoir Vivre”. Autor, posługując się liczną literaturą źródłową, określa znaczenie pojęcia savoir vivre. Okazuje się, że nie można tego terminu zubożyć tylko i wyłącznie do etykiety, dobrego wychowania, ogłady, czy też dobrych manier. Pan Doktor wskazuje, mówiąc telegraficznym skrótem, że nawet osiągając perfekcję w jednej z tych „dziedzin”, a w innych pozostając nadal nieucywilizowanymi, niewiele osiągamy, gdyż jest to tylko i wyłącznie pozór. Człowiek niestety potrafi mieć dwie twarze – jedną w towarzystwie, a drugą na co dzień… W przypadku jednak, gdy nastąpią jakieś nieoczekiwane sytuacje (nie wyuczone), okaże się, że taki człowiek jest zagubiony i nie ma żadnych podstaw, ponieważ nie kieruje się filozofią savoir vivre w swoim życiu i pewne zachowania nie zostały mu wpojone.

Wiadomo, że dorosłym ciężko już jest zmienić swoje przyzwyczajenia i wieloletnio praktykowane wady, niemniej jednak – jak mówi moja mądra znajoma – nic nie jesteśmy w stanie zmienić, gdy nie zobaczymy, że coś jest do zmiany. Zatem, tylko wtedy, kiedy dowiemy się, uświadomimy sobie, że coś czynimy źle, możemy to naprawić i przekuć swoje nawyki na lepsze.

okładka filozofia savoir vivre

Podstawą savoir vivre są cztery zasady – miłości, perfekcjonizmu, honoru i szlachetności.

Reguła miłości mówi: „kochaj wszystkich, albo przynajmniej zachowuj się tak, jakbyś ich kochał”. Oznacza to, że nie będziemy czynili drugiemu, tego co i nam niemiłe… Zatem, nie będziemy go ośmieszać, dokuczać, sprawiać by czuł obrzydzenie lub oburzenie.

Perfekcjonizm ma się wyrażać w dążeniu do tego co najlepsze, najpełniejsze, najpiękniejsze – przekłada się to na naszą wymowę (kulturalną, a nie wulgarną), na naszą chęć poznawania (głód wiedzy), na dbanie o przyzwoity i schludny ubiór, na dbanie o czystość i porządek.

Honor – to można powiedzieć pewien rodzaj godności osobistej – człowiek honoru nie oszukuje, nie kłamie, nie spóźnia się, nie obgaduje – można na niego liczyć, przysłowiowo mówi się, że 'jego słowo jest święte’.

Człowiek szlachetny, to jak mówił Arystoteles, to człowiek, który uznaje dobro za najbardziej piękne i czyni je dla niego samego, tylko dlatego, że jest piękne.” Jest to zatem ktoś, kto jest sprawiedliwy i prawy.

Dr. Krajski przybliża nam w swojej książce takie pojęcia, jak wspaniałomyślność i wielkoduszność. Ich przeciwnościami jest małostkowość i małoduszność – mające miejsce wówczas, gdy „małe” rzeczy są istotniejsze dla kogoś, niż te na prawdę wielkie, gdy spoglądamy na innych przez pryzmat naszych wad i przypisujemy im dokładnie te cechy, które sami uważamy za podłe. Przykład: ktoś lubi sobie coś (nie swojego) przywłaszczać z pracy, ale jednocześnie czuje się moralnie zdolny do tego, by nadawać na pracodawcę z tytułu jego kradzieży, czy też malwersacji…

Autor pisze, że aby żyć w zgodzie z savoir vivre musimy rozwijać w sobie takie cechy jak: prawość, skromność, łagodność, opanowanie, wyrozumiałość, życzliwość, grzeczność, przyjazną postawę, rycerskość. W relacjach z innymi z pewnością przydadzą nam się takie umiejętności jak takt, szczerość, dyskrecja i szlachetna blaga.

Szczerze polecam wszystkim by przeczytali tę niewielkich rozmiarów książkę, za to pełną istotnej wiedzy. Możliwe, że dostaniecie po głowie, tak jak i ja dostałam, ale z pewnością wyjdzie to Wam i Waszemu otoczeniu na dobre. Powodzenia!

Wszystkie cytaty pochodzą z w/w pozycji.

Wędzarnicze zacięcie cz. 2

styczeń25

Oto najświeższe informacje z placu boju….
Dziś pogoda raczej dla opornych – temperatura -14oC może zniechęcić każdego… Jednak już wczoraj wyjęłam mięsko by obeschło, więc ciężko byłoby je ponownie pakować do zalewy – zatem do dzieła! 

Najpierw trzeba było rozpalić w wędzarce. To ważne, ponieważ trzeba się pozbyć z niej wilgoci, by mięsko nie zrobiło się czarne od sadzy, a następnie powiesiliśmy wiktuały (in spe) na drążkach. Ciężko jednak było nam utrzymać ogień – prawdopodobnie rów wykopałam w niewłaściwą stronę (ciąg nie ten?), albo to była wina pokrywy z desek, między którymi od śniegu zrobiły się lodowe czopy i zahamowały odpływ dymu… Teraz jednak, po usunięciu tych lodowych czopów, dym śmiga aż miło. Wszyscy też jesteśmy nim przesiąknięci do szpiku kości naughty Jednak, jak się niedawno dowiedziałam, dym ma działanie antyseptyczne, zatem wszelkie chorobotwórcze mikroby na pewno w takim zagęszczeniu oparów już dawno wyginęły faint

Mięsko nasze od blisko dwóch godzin przechodzi już „smakiem”, na wieczór powinno być gotowe…

Póki co nasze działania możecie obejrzeć poniżej…

wędzenie 1

 

Wędzarnicze zacięcie cz. 1.

styczeń24

Już od jakiegoś czasu męczyłam swego Ojca, by zrobił nam wędzarkę (tzn. małą wędzarnię). A że obiecywał, że na pewno mi taką wykona – więc go skutecznie przymusiłam turbopoke  I – dla świętego spokoju widocznie – mam ją już gotową do działania…

Jest to dla nas bardzo przydatne urządzenie, ponieważ mężuś mój nie bardzo lubi kupne wędliny, bo to – albo nie ten zapach, nie ten smak, a to chemia, a to soja, albo szkuty („że też normalnej kiełbasy zrobić nie mogą!”). Teraz do tego wszystkie wędliny mają być „bejcowane” hmm2 zamiast wędzone, więc tym bardziej jest to projekt na czasie… Mnie także tęskno było do kiełbaski, jaką mój śp. Dziadek (wraz Ojcem) robił, do pysznego domowego boczusia – nie ukrywajmy te sklepowe, nawet z wysokiej (czyt. drogiej) półki, nie mogą się z nimi równać! Ile by tej kiełbaski Dziadek nie uwędził, tyle od razu znikało w przepaścistych brzuchach całej (licznej) rodzinki…

Wychodząc zatem na przeciw rodzinnym potrzebom, zmobilizowałam swe siły życiowe by co-nieco dowiedzieć się z tej ciekawej branży. Na mikołajki Teść postanowił wzmocnić mój entuzjazm i wręczył mi książkę o tradycyjnym wędzeniu – nie muszę pisać, że przeczytałam ją jednym tchem…

tradycyjne wędzenie tradycyjne wędzenie in

Do tego trafiłam na wspaniałą kopalnię wiedzy wędzarniczej – serwis Wędliny domowe, gdzie można uzyskać wszelką wiedzę tajemną whisper2 Zaowocowało to, jak się można domyślać, zapałem w peklowaniu mięska – na początek wybrałam karczek i boczek. Do odważnych świat należy!

Najpierw natarłam mięsko odpowiednią ilością soli peklowej (na każdy kg mięsa – 0,02kg mieszanki) i postawiłam w pokoju, aż sól się rozpuściła. Następnie zrobiłam zalewę z odpowiedniej ilości wody (0,4l wody/kg mięsa), w której zagotowałam kilka liści laurowych, kulek ziela angielskiego i pieprzu ziarnistego. Gdy zalewa przestygła, ale jeszcze była ciepła, wmieszałam peklosól. W międzyczasie wyjęłam mięsko z soku, które puściło, a gar umyłam, wyparzyłam i poczekałam, aż wyschnie. Do suchego garnka emaliowanego (to ważne!) wlałam przecedzoną zalewę i wsadziłam mięsko. Ponieważ pogoda i temperatura były idealne (powyżej zera, ale niewiele) wyniosłam garnek na balkon do cienia. Tam stał kilka dni, ale przyszły mrozy i musiałam go przetransportować do piwnicy… Początkowo mięsko obracałam dwa razy dziennie, później już tylko raz. W sumie w zalewie było równy tydzień. Z jednej strony widać delikatne ślady utlenienia (lekkie brązowo-beżowe zabarwienie) – nie wiem, czy mają wielki wpływ na smak – informacji o tym nie znalazłam, postanowiłam więc te części odkroić (pójdą do bigosu). Część mięska wystawała ponad zalewę, bo garnek wybrałam zbyt szeroki (mięsko ma być ciasno upakowane) i widocznie owa ilość zalewy była zbyt mała…  Cóż, człowiek się uczy na błędach 1_co_jest Następnym razem będę już bogatsza o to doświadczenie.

mięsko w zalewie

Dziś przyszedł czas na wyjęcie mięska z zalewy i pozwolenie mu na osuszenie się. U mnie proces ten następuje w lodówce, ma ona bowiem idealne ku temu zdolności (funkcja 'no frost’). Wcześniej przecięłam na pół każdy z kawałków mięsiwa, bo w całości byłyby zbyt ciężkie. Karczek zapakowałam dodatkowo w specjalną siatkę do szyneczek, mając nadzieję, że ładnie go to uformuje. Jak w efekcie wygląda, możecie sobie zobaczyć poniżej…

mięsko zapakowane

Jutro Wielki Dzień! Moje pierwsze, osobiste spotkanie z wędzeniem. Życzcie mi powodzenia!

Obiad u Newtona

styczeń22

Pewnego razu Izaak Newton zaprosił na obiad przyjaciela, ale zapomniał o tym poinformować służbę. Gdy gość się pojawił, zobaczył na stole jedno nakrycie, a stwierdziwszy, że Newton akurat dokonuje obliczeń, zjadł obiad,
i – nie chcąc mu przeszkadzać – wyszedł.

— To dziwne – rzekł fizyk skończywszy pracę – gdyby nie dowody rzeczowe, które stoją na stole, mógłbym sądzić, że nie jadłem dziś obiadu…

 

O dzieciach i ich obecności przy stole…

styczeń19

Moi Drodzy! Cieszę się wraz z Wami, że Wasz dzidziol już potrafi jeść sam essen To bardzo przydatna czynność –  na pewno się ze mną zgodzicie.

Chcę dziś poruszyć problem zachowania malucha przy stole, do którego zasiada się w większym, rodzinnym gronie (tzn. z dziadkami, ciociami, stryjkami, itp.), bo na co dzień, dla Was rodziców, problem w ogóle może być niedostrzegany… Posłużę się tu znów scenką z życia wziętą… faint

Jest stół, jest na nim niedzielna, elegancka (czyt. droga) zastawa stołowa i jest obiad w półmiskach. Przy tymże siedzą rodzice z maluchem – takim, co to już potrafi jeść sam (2+) i który zasiada na swoim krześle. I co? Cóż, gdyby ten maluch był nauczony właściwych zachowań przy stole, obeszłoby się pewnością bez takich zachowań, jak te poniższe…

  • „macanie” potraw na półmiskach – ich dotykanie, próbowanie (nadgryzienie, oślinienie) i wrzucanie na powrót do półmiska, oczywiście przy użyciu łapek;
  • jedzenie rękami – makaronu wprost z zupy, kotlecik tak też smakuje lepiej…
  • wątpliwa czystość rąk w powyższych przypadkach;
  • taplanie (fajna fontanna, no nie?) łyżką w zupie i tłuczenie się sztućcami o zastawę (ciekawy dźwięk, a i reakcja dorosłych zabawna…)
  • na krześle: leżenie, zwisanie, kucanie, klęczenie, stanie, spływanie, przechodzenie z jednego na drugie;
  • głośne piski, krzyki, domaganie się uwagi, badź kategoryczne odmawianie zjedzenia czegoś;
  • brudzenie innych przy ciągłym przemieszczaniu się – bo ono, chce akurat tam, ale to nic, że przed chwilą miało czekoladkę w łapce, a teraz ma: na łapce, na mordce i u stryjka na garniturze…
  • wypluwanie jedzenia – jak dla mnie ohyda!
  • wybrzydzanie;
  • mlaskanie;

Kochani! Za moich czasów – to nie było aż tak dawno temu… – dzieci nie sadzano do stołu z dorosłymi. Mieliśmy swój stolik, aż do momentu, gdy nauczyliśmy się jeść jak ludzie! A nieraz to trochę trwało… Teraz modne jest sadzanie dziecka przy stole, jako równego innym członka rodziny (równość czy tolerancja?). Nie czarujmy się, gdy nie potrafi się ono zachować – nie powinno go przy nim być!

Nie dążcie za wszelką cenę do tego by Wasze dziecko miało miejsce przy stole – to wymaga umiejętności okazania szacunku innym i poważania miejsca, w jakim się znajduje. Dziecko jest z natury egoistą – dąży do zaspokojenia swoich i tylko swoich potrzeb, dlatego dopóki nie zostanie odpowiednio ukształtowane i nie dowie się, że nie jest centrum wszechświata i nie wszystko mu wolno – nie powinno zajmować miejsca przy stole. Nie można pozwalać na urządzanie przy nim cyrku – to nie miejsce, ani czas na zabawę. Biesiadnicy mają prawo zjeść w przyzwoitych warunkach, nie martwiąc się tym, że zaraz zwrócą posiłek, tudzież będą wysmarowani czymś lepiącym, tłustym, czy brązowym. Nie można pozwalać na to, by cały posiłek został zdominowany przez rozbrykanego brzdąca…

Rodzice! Pokażcie swoim przykładem, jak należy się zachować przy stole – uczcie dobrych manier, porządku. Kształtujcie młody charakter – uczcie szacunku dla innych i dla szczególnych miejsc. Wpójcie dziecku wiedzę, że posiłek to nie zabawa, ale rytuał, przy którym można spędzić miło czas, porozmawiać, nacieszyć się wzajemną obecnością. Uczcie szacunku i właściwych postaw, a Wasz wysiłek z pewnością zostanie doceniony, gdy ktoś z szczerością Wam powie „cóż za grzeczne dziecko!”. Tego Wam życzę z całego serca!

O karmniku i animowanej bajce

styczeń17

Sprawa wygląda tak… Mały dzidziol ma swoje pory karmienia, je zatem wtenczas, kiedy tego potrzebuje i zazwyczaj nie odbywa się to przy stole, tylko w bujaczku lub specjalnym stoliczku, zwanym przeze mnie karmnikiem naughty

karmienie bobasa

Problem zaczyna się, gdy dzidziol za żadne skarby nie chce w owym siedzisku wytrzymać podczas jedzenia. Powód dla którego tak się dzieje jest dla wszystkich jasny jak słońce – dziecku się najzwyczajniej nudzi! Zatem kochająca mama/tata nie bardzo mają ochotę i siłę się użerać z brzdącem i idą na ugodę – „możesz sobie chodzić, ale będę ci dawać jedzonko do dzióbka”.

Z czym się to wiąże? Cóż, po pierwsze z brakiem dzidziola w miejscu, w którym chcecie mu dać posiłek – dla mnie to już wystarczający powód, by na takie zachowania nie pozwalać – szanujmy swój czas! Drugi punkt ujemny – chcecie mieć w miarę czysto w domu, tudzież na sobie – w opcji karmienia w biegu, to raczej nie możliwe… Nie wspomnę o możliwości zadławienia się (w czasie podskoków, śmiechów, uciekania), przewrócenia się – w końcu to extra czas na zabawę – mama się mną zajmuje!!! Ale z tym i tak każdy rodzic musi się z tym liczyć, nieprawdaż?

Rozwiązanie jest w miarę proste – dajcie coś dziecku do łapek jak je, choćby łyżeczkę, widelczyk – niech samo próbuje jeść – chwilę się zajmie, poćwiczy ręce, a Wy dacie radę mu podać w normalny sposób posiłek. Można też dziecku puścić bajki do słuchania – mnóstwo jest starych, bardzo interesujących bajek-grajek, a i nowych wiele się znajdzie (genialne są Bajki z Ramą), bo nie wiem, czy każdy jest zdolny jednocześnie karmić i czytać 😀 Możecie też puścić ulubione piosenki, szczególnie te, które kojarzą się z jedzeniem – to nie problem nagrać dziś płytę CD z wybranymi piosenkami – a dziecko od razu będzie kojarzyć je z jedzeniem!

Broń Boże, nie puszczajcie dziecku bajki w TV, ani na kompie – gdy raz na to pozwolicie, wówczas zapomnijcie o zjedzeniu posiłku bez owej (nie zawsze to możliwe prawda?). Z doświadczenia wiem, że może dziecko i zje wtedy posiłek, ale po pierwsze będzie złe, że mu przeszkadzasz (zależy jak charakterny to typ), bo to przecież czas na bajkę! A po drugie będzie Was szantażować ilością oglądanych bajek – tak, tak, uczą się tego już od małego… Recz w tym by ukrócić takie zachowania w zalążku. Poza tym, nie czarujmy się, większość bajek dzieci „odmóżdża” i co najgorsza na tym początkowym etapie rozwoju, może wpłynąć wręcz destrukcyjnie na ich rozwój umysłowy i fizyczny.

Życzę powodzenia we wdrażaniu nowych rozwiązań! Gdyby ktoś miał pytanie lub też inne zdanie – zachęcam do pisania komentarzy – na wszystkie odpowiem, na te krytyczne też! val

W następnym poście będzie o obecności dzieci przy stole… Zapraszam do czytania i dyskusji!

7 dni WYZWANIE FOTO – ostatni dzień…

styczeń12

Dziś na szybko, bo niestety ból praktycznie rozsadza mi głowę (zmiana pogody?) i ciężko mi w monitor patrzeć…

Ostatni dzień foto wyzwania hmm2 Smutne to bardzo, ale wierzę, że za miesiąc będzie kolejne…

Temat: rękodzieło. Dziś, w odróżnieniu od pozostałych dni, chciałabym zaprezentować coś nie szydełkowego. To, co widzicie poniżej to moja wersja kota z Cheshire, wykonana wraz z Tolą (którą się opiekowałam jeszcze w zeszłym roku) z masy solnej. Kolorystyka moja – na coś się przydały przeterminowane lakiery do paznokci oops

rękodzieło
Prace innych dziewczyn obejrzycie tutaj!

Gwiazda Betlejemska

styczeń11

Nieco już ,,po czasie”, ale jak stare polskie przysłowie mówi ,,lepiej późno, niż wcale!” – chcę Wam, a szczególnie tym, którzy w sens Bożego Narodzenia nie wieżą, wskazać pewną pracę, naukową zresztą, więc rozumową (nie jakieś tam achy i ochy, prywatne objawienia itp.), która mówi w prosty sposób o tym, że faktycznie kiedyś na niebie pojawił się znak, który „zwiastował Dobrą Nowinę”.  Idąc za wskazówkami, potężni Mędrcy ze wschodu przybyli do Betlejem, by złożyć hołd Bogu w ludzkiej postaci.

Z artykułu tego (zielony link poniżej) dowiecie się, co Mędrcy (zwani Trzej Królami) widzieli, co w swych tajemnych pismach wyczytali i co im kazało zdążać do odległej Palestyny. Poznacie fizyczne podstawy tego zjawiska, a także dowiecie się, dlaczego tąż Gwiazdą nie była Kometa Halleya…

Gwiazda Betlejemska

Życzę miłej lektury! A jak przeczytacie, proszę wróćcie do mnie i napiszcie mi swoje wrażenia!

Dla mieszkańców Krakowa (i okolic) – w grudniu na UP przy. ul. Podchorążych 2, prof. J. Kreiner ma zazwyczaj wykład (ogólnie dostępny) właśnie o astronomicznych podstawach Gwiazdy Betlejemskiej, który ze swej strony też mogę polecić.

7 dni WYZWANIE FOTO – dzień 6ty

styczeń11

No i już przedostatni fotos ze styczniowej zabawy… Smutno trochę, muszę przyznać, bo wciągnęło mnie fotografowanie na co dzień happycry2

Mam zatem nadzieję, że Ula zorganizuje w lutym kolejną foto-zabawę…

Dziś krótko – weekendowo. U mnie weekend wiąże się zazwyczaj z bytnością na wsi, a sam pobyt, oprócz uroków (cisza, spokój, ładne widoki), zazwyczaj kojarzy mi się z czasem, jaki mogę poświecić robótkom szydełkowym. Mam swój mały kącik, swoją lampkę (from ikea oops), jest mi więc ciepło i wygodnie! A w czasie, który ja poświęcam na dzierganie, mężuś z bratem, piętro wyżej pracują wytrwale na nasz byt codzienny…

weekendowo

Robótka, którą widzicie na fotelu to koronka do księżowskiej alby – to tak na wypadek, gdyby ktoś chciał wiedzieć…

Zajrzyjcie na stronkę foto wyzwania, by zobaczyć, jak u innych blogerek wygląda weekend wave I wróćcie tu jeszcze, koniecznie!

Dziękuję za Wszystkie Wasze komentarze – to bardzo miłe z Waszej strony, że poświęciliście czas by je napisać! blowkiss

« Starsze wpisyNowsze wpisy »