O zgubnym nawyku robienia wszystkiego za dzieci…
Od dwóch miesięcy pracuję w pewnym przyjemnym przedszkolu. I muszę Wam powiedzieć, że na początku byłam bardzo zaskoczona. Dlaczego? Ponieważ w moim przedszkolu pracuje zgrana kadra, która stawia sobie i dzieciom zadania i wiernie je wypełnia. Dzieci? – jak to dzieci, są miłe i sympatyczne – no dobrze, zdarzają się czasem wyjątki, ale to już nie ich wina, grunt, że są w dużym stopniu usamodzielnione. Pamiętam swoje pierwsze wrażenie, gdy przyszłam do pracy – dzieci same jedzą – szok! One same idą na nocniki/toaletę, same się ubierają, myją rączki – szok do n-tej! I nie mówię tutaj o tych starszych (2,5 latki), ale o tych najmniejszych z oddziału żłobkowego…
Maluszki są szczęśliwe, jak uda im się coś samym zrobić, mało tego, niektóre się złoszczą, jak próbuje się je w czymś wyręczyć! Widok radości na ich buziach, gdy „ciocia” pochwali, wynagradza niejedno „przewinienie”…
Utopia, zdawałoby się? Jednak nie w naszym przedszkolu – tu ciężką pracą wdraża się maluchy do samoobsługi. Czasem trzeba wiele cierpliwości i czasu by dzidziol nauczył się choćby ściągać samemu spodenki, czy też by trzymał łyżkę tak, aby z niej nie spływała cała zupa. Jednak, gdy się już tego nauczy, satysfakcja gwarantowana. A przy okazji „ciocie” mają zapewnioną codzienną dawkę humoru, szczególnie, gdy maluch w trakcie nauki wygląda jak ten poniżej
Dobrze, ale ja zawsze muszę mieć jakieś ALE
Pewnie zdarzyło Wam się nieraz zrobić coś za dziecko, żeby:
- było szybciej
- przestało się już wydzierać
- nie prowokować go do ataku histerii
- mieć względny porządek.
To zrozumiałe powody i samą mnie nie raz – i nie dwa – kusi by się im poddać. Jednak nie w tym rzecz. Pokazując dziecku, że możesz, ba – chcesz coś za nie zrobić, uczysz je, że samo nie musi tego robić. To oznacza, że mości księżniczka (książe)
– nie musi po sobie sprzątać – Ty to przecież zrobisz lepiej i szybciej,
– nie musi się nigdzie spieszyć – i tak na nie zaczekasz, albo weźmiesz w końcu pod pachę,
– nie musi nic absolutnie koło siebie robić – wszystkim z zapałem zajmą się rodzice, babcie itp.,
no i najgorsze:
– nie musi Cię (nikogo) słuchać, bo przecież ono wyraża w ten sposób swoją osobowość…
Oczywiście ta ostatnia uwaga jest sarkastyczna, co nie zmienia faktu, że rodzicielskie osobniki z takim światopoglądem rzeczywiście istnieją…
A teraz drodzy Rodzice i Opiekunowie zastanówcie się, jakich ludzi nam kreujecie? Czy będą to zadufani w sobie egoiści, wymagający od innych by zaspokoili wszystkie ich potrzeby, bez względu na konsekwencje, czy też ludzie pewni siebie, samowystarczalni i świadomi swoich sił i możliwości? Jeszcze macie czas, by wiele rzeczy zmienić – bez Waszej jednak pomocy, my przedszkolanki wiele z Waszymi dziećmi nie zdziałamy…
Kolejny wpis będzie się tyczył wyręczania nieco starszych dzieci i konsekwencji tegoż. Pozdrawiam!